Bahamy mamy – “Między Aniołami a Insektami

by Tomek
0 comment

Przed wieloma laty Papa Roach wydał świetną piosenkę: Between Angels & Insects. Tytuł dobrze oddaje wrażenia z pobytu w hotelu. Viva Wyndham Fortuna Beach. Hotelu, który oceniam przeciętnie, a nieco paradoksalnie nic nie było w nim przeciętne – pewne aspekty oceniam fantastycznie, inne fatalnie. Spróbuję je pokrótce opisać.

Plaża

Opinie w Internecie nie pozostawiały wątpliwości – to ogromny atut hotelu, wiele ludzi zachwycało się nią. Ja z kolei nie do końca wiedziałem, czego się spodziewać. Na zdjęciach plaże wysp “Outer Islands”, jak określa się wyspy bardziej oddalone od wybrzeży Florydy, wyglądają miażdżąco. Choćby wyspa Exuma. Nieporównywalnie do Grand Bahamy. Okazało się jednak, że Grand Bahama nie ma się czego wstydzić. Przy hotelu znajduje się kilkukilometrowa plaża, z jednej strony hotelu zagospodarowana przez wille/apartamenty, z drugiej strony dość dzika. Hotel z kolei bardzo, bardzo dba o plażę i utrzymuje na niej przepiękny “ogród” palmowy. Wrzucam poniżej kilka fotek z tej plaży.

Jedzenie i napoje

To było zło… Bahamom znacznie bliżej kulinarnie do USA, niż do Meksyku. Jedzenie biło bylejakością smaku, pomimo, że na posiłkach był wybór, wszystko smakowało podobnie. Podobnie słabo. To było dla mnie duże zaskoczenie, bo choć nie nastawiałem się na fajerwerki, to poziom jedzenia mnie ogromnie zawiódł.

Drinki były bardzo… niesmaczne. Wprawdzie ze względu na zatrucie (patrz niżej;) nie miałem okazji ich zbyt wiele skosztować, to nie czuję, żebym cokolwiek stracił, bo były w smaku bardzo słabe. Jedyny plus to kawa, która rano smakowała znakomicie.

Hotel dysponuje 3 restauracjami a’la carte (to restauracje hotelowe, które nie podają potraw w formie szwedzkiego stołu, a podają tradycyjne menu; są one bezpłatne i zazwyczaj bardzo smaczne, bowiem w przeciwieństwie do stołówek hotelowych nie ma robienia jedzenia “taśmowo”). Dwie z tych restauracji oferują kuchnie włoską, trzecia – kuchnie japońską. Ze względu na wspomniane zatrucie daliśmy radę odwiedzić tylko jedną włoską i niestety nie dałem rady nic zjeść 🙂 Choć pizza wyglądała bardzo smacznie.

Poniżej kilka fot z głównej stołówki, zrobionych w Święto Dziękczynienia.

Zatrucie

Złapało mnie w 3. dzień pobytu w hotelu. Początkowo po prostu mnie mdliło, choć nienaturalnie mocno. Z czasem w trakcie dnia zrobiło się poważnie, a noc była koszmarna. Kolejnych kilka dni byłem słaby. Prawie nic nie jadłem, piłem tylko wodę do samego końca pobytu. Koszt: 4 kg 🙂 Nie wiem, co mnie chwyciło i dlaczego złapało. Przed wylotem miałem wrażenie, że złapałem tę samą infekcję co Julia. Później było mnóstwo stresu, zmęczenia, co pewnie nie pomogło odbudować odporność. Podejrzenia Ewy padły na tych 2 osobników 🙂

Obsługa hotelu

Z tym było bardzo różnie. Poziom działania recepcji był słaby. Problemy z zameldowaniem się, gdy recepcjonista miał problem podliczyć opłatę za Julię jako dziecko w pokoju. Problemy z wymeldowaniem, gdy przed czasem nasza karta/klucz do pokoju przestała przedwcześnie działać. Co ciekawe, problem się powtórzył i dwukrotnie trzeba było udać się po pomoc.

Bardzo nieprzyjemny barman, który rano podawał kawę. Mruczał coś prawie po angielsku pod nosem i ewidentnie uznawał, że to ja mam problem, że go nie rozumiem. W sumie nie ma co się dziwić – amerykanie jako native pewnie rozumieli te burknięcia, ja niestety nie. Na szczęście smak kawy wynagradzał ten nieprzyjemności 🙂

Bardzo sympatyczni i pomocni byli animatorzy dla dorosłych i animatorka/opiekunka dziecięcego mini-clubu. Panie sprzątające pokój też sprawiały bardzo pozytywne wrażenie.

Pokój

Zdecydowałem się zarezerwować pokój z widokiem na morze. Wprawdzie był droższy kilkaset złotych w skali całego pobytu, ale tak, jak podejrzewałem, dodało to ogromną wartość – ze wględu na jakość plaży, widok z pokoju był cudny.

Wyposażenie pokoju było OK, niczego nie brakowało. Niestety, nie mogę równie wysoko ocenić czystości pokoju, do czego nawiązuje tytuł posta – spotkaliśmy aż 2 typy jakichś robaków. Jeden popularny jak na taki klimat – karaluchy. Choć uważam, że nie powinny chodzić żywe po pokojach, a widziałem jednego między łóżkami w środku nocy.

Co więcej, był też drugi rodzaj nieproszonych gości – podejrzewamy, że to mogły być pluskwy. Wprawdzie nie zauważyłem, żeby nas pogryzły, ale widzieliśmy je na stole zarówno pierwszego wieczora, jak i po kilu dniach. Po drugiej wizycie nie wytrzymałem i poprosiłem o rozwiązanie problemu – dostaliśmy inny pokój, w którym nie dostrzegliśmy do końca pobytu nieproszonych gości.

Infrastruktura i teren hotelu

Na terenie hotelu przy plaży jest basen wraz z brodzikiem. Świetnie zlokalizowane, komfortowe, choć woda w brodziku mogłaby być nieco cieplejsza. Teren hotelu jest zadbany, sporo barwnych kwiatów. Można skorzystać z mini klubu, biorą pod opiekę dzieci powyżej 4 lat. Nie mieli nic przeciwko naszym licznym wizytom z Julią. Pozwalali wypożyczyć wiele akcesoriów na plażę.

Do dyspozycji jest trapez gimnastyczny, raz się żyje – skorzystałem 🙂 W tym miejscu warto po prostu postawić kropkę i opuścić kurtynę – gimnastykiem nie będę. Ewa mój wyczyn sfilmowała, tragikomedia pod linkiem poniżej 😉

Pogoda

To aspekt od hotelu niezależny, ale uważam, że warto wspomnieć ku przestrodze – przed wylotem liczne prognozy pogody pokazywały nam słabe warunki – pal licho mało słońca, ale standardem miał być wiatr wiejący ponad 30 km/h w porywach do 50-70 km/h. Ze względu na charakter wyspy (plaże i nic poza tym), ciężko byłoby znaleźć alternatywę, gdyby zastane warunki potwierdziły prognozy. Te na szczęście okazały się zupełnie chybione, na 8 dni pobytu mieliśmy zaledwie jeden dzień w większości pochmurny, przez kilka dni przewijały się widoczne na zdjęciach powyżej białe obłoki. Wiało bodajże tylko 1 dzień, jak na załączonym filmiku. Wręcz brakowało tego wiatru, który mógłby trochę słchodzić powietrze, było bardzo gorąco.

Podsumowanie

Hotel Viva Wyndham Fortuna Beach nie zachwyca. No, poza plażą, która jest na najwyższym poziomie. Jedzenie bardzo słabe, to samo z napojami. Zdarzają się robaki w pokojach. Ma natomiast bardzo ładny, duży teren, z infrastrukturą na dobrym poziomie. Ocena rośnie, gdy weźmie się pod uwagę fakt, że hotel All Inclusive na Bahamach kosztuje podobnie, co na Majorce w szczycie sezonu. I – o zgrozo – nawet mniej, niż hotele All Inclusive w Polsce latem. Mimo mieszanych odczuć, spędziliśmy tam świetny czas i zabraliśmy stamtąd bardzo dobre wspomnienia.

You may also like

Leave a Comment