Bahamy mamy – utrudniony powrót

by Tomek
0 comment

Tydzień na Bahamach minął szybko. Nie mogło być inaczej – zbyt piękne miejsce, zbyt dobrze nam było, by udało się oszukać czas. Jakkolwiek. Był natomiast jeden sposób, by powrót był lżejszy. Choć trochę. Zdecydowaliśmy się zrezygnować z powrotu promem, pomni doświadczeń z kursu z Fortu Lauderdale. Nie chcieliśmy kolejnych wymiotów Julii i jej osłabienia w perspektywie zbliżającego się powrotu do Europy. Zdecydowaliśmy się skorzystać z usług florydzkiej linii lotniczej Silver Airways, nadwyrężając znacząco budżet całej imprezy. Hotel w Miami (gdzie mieliśmy spędzić jeszcze 2 noce przed lotem powrotnym) był zarezerwowany z opcją odwołania niemalże do końca, stąd zmiana terminu noclegu o jeden dzień nie stanowiła problemu.

Miało to swoje plusy. Poza komfortem podróży i zaledwie niespełna godzinnym lotem, dało nam to dzień dłużej na Bahamach. Przedłużenie pokoju nie było problemem, skorzystałem oczywiście z pośrednika, gdzie ceny okazały się tradycyjnie zdecydowanie niższe niż “super” oferta hotelu przedłużenia pobytu.

Problem z przedłużeniem pobytu miał za to hotel. Nic wielkiego, ale dwukrotnie działać przestały nam karty magnetyczne do pokoju. Pani sprzątająca pokój też musiała się dodatkowo konsultować z centralną, bo uznała nas za personas non gratas 🙂

Zanim opuściliśmy Bahamy, do rozwiązania pozostała kwestia późniejszego odbioru auta – jak pisałem w jednym z postów, ze względu późną godzinę opuszczenia terminala w Forcie Lauderdale po przylocie z Europy zamiast odebrać samochód, do hotelu pojechaliśmy taksówką. Jakimś cudem udało mi się zmienić termin wynajmu samochodu już w trakcie trwania przewidywanego okresu wypożyczenia 🙂 Tym razem nie spodziewałam się problemów – nie chciałem zmieniać dat, chciałem tylko odebrać samochód niemalże dobę później, niż zakładała rezerwacja. Układ dość neutralny dla wypożyczalni – termin zwrotu się nie zmienia, koszt rezerwacji też nie, tylko auto odebrałbym nieco później.

Okazało się, że to “nieco” jest za dużym “nieco” – Alamo przewiduje 12 godzin na odbiór samochodu, po tym czasie rezerwacja ulega bezpowrotnemu i bezwrotnemu anulowaniu. Tę informację dostałem na infolinii Alamo i drugi telefon do innego konsultanta tylko potwierdził tę wersję. Szukałem jeszcze pomocy w AutoEurope, które było pośrednikiem oryginalnej rezerwacji, ale okazało się, że zmiana terminu wynajmu tydzień wcześniej poskutkowała stworzeniem nowej rezerwacji, która 1) nie była widoczna dla AuotEurope 2) nie dała się zmodyfikować w systemach Alamo.

Zdecydowałem się spróbować ostatniej szansy – dodzwonić się bezpośrednio do biura Alamo w Forcie Lauderdale. O ile nie chcieli mi udzielić informacji przy 2 pierwszych telefonach do centrali, przy 3. próbie udało się 🙂 W efekcie dodwoniłem się, a tam zirytowana na toporne systemy IT pani chyba w nagrodę za cierpliwość, jaką musiałem okazać podczas rozmowy, stwierdziła, że bez problemów zrobi adnotację i mogę odebrać auto dobę później 🙂

*W podróżowaniu tak często niemożliwe jest możliwe…* Warto o tym pamiętać, fiksując się na organiczające możliwości komunikaty można dużo stracić, dużo przegapić…

Na malutkie lotnisko dojechaliśmy taksówką. Silver Ailways na tej trasie operuje dość małym Saabem A340 zabierającym na pokład nieco ponad 30 osób. Co ciekawe, tym samym modelem samolotu leciałem na trasie Warszawa – Katowice w 2012 roku, gdy dla PLL LOT operował Saabem polski Sprint Airways.

Lot krótki, spokojny, o czasie. Paradoksalnie dłużej, niż lecieliśmy w powietrzu, czekaliśmy na bagaż rejestrowany. Pozwoliło to odebrać w końcu wynajęte auto. Bezproblemowo.

Czas uciekał, oczekiwanie na bagaż zabrało nam cenne kwadranse. Przed pełnym zachodem słońca zdążyliśmy odwiedzić Wynwood, dzielnicę znana z murali na ścianach. Nie mieliśmy dużo czasu, ale krótki spacer pozwolił nam odczuć lokalny klimat i zobaczyć niektóre dzieła, które zdecydowanie robią świetne wrażenie.

Zawinęliśmy się po zachodzie słońca. Podjechaliśmy jeszcze pod Bayside Marketplace. Miejsce, które udało mi się odwiedzić podczas podróży służbowej 2 miesiące wcześniej. Pozytywne dzięki muzyce i licznym kolorom świetnie kontrastującym z ciemna nocą.

Udaliśmy się następnie do hotelu Regency, aby nieco odpocząć przed ostatnim dniem w Ameryce. A ten – podobnie zresztą jak dzień w Miami przed podróżą na Bahamy, nie rozpieścił nas pogodowo. Znów było pochmurno, ale przede wszystkim znowu wiało. Do południa odwiedziliśmy Dolphin Mall, galerię handlową w Miami, która nas zupełnie rozczarowała. Dość szybko pojechaliśmy do Miami Beach, gdzie spędziliśmy resztę czasu przed powrotem na lotnisko.

Przeciętna pogoda w Miami ułatwiła trochę mobilizację udania się na lotnisko. Tam zwrot auta jak zwykle w USA szybki i bezproblemowy. Powrót do Europy przespany, a już w Sztokholmie, gdzie mieliśmy międzylądowanie mogliśmy poczuć zbliżający się jeta, gdzie lądując około 14:30 czasu lokalnego zobaczyliśmy zachodzące słońce. I śnieg 🙂

Niedługo później skończyła się wyprawa na Bahamy. Na pewno ciekawa, również bardzo udana. Trudna, znacznie trudniejsza, niż się spodziewaliśmy. Trochę obaw nabraliśmy przed zbliżającą się Sri Lanka. Jak czas pokazał, zupełnie niesłusznych 🙂

Trzymamy kciuki za Grand Bahamę, żeby szybko się podniosła po wrześniowym koszmarze. Nie jest źle, największy hotel wyspy, Lucayan Resort, już działa z powrotem. Bahamy to cudowne miejsce, zasługujące według mnie na własną, nie-karaibską tożsamość. Polecamy wszystkim odwiedzić ten archipelag, zdarzają się bardzo sensowne loty, fajne oferty zdążyły się pojawić choćby w tym roku.

You may also like

Leave a Comment