Mikroklimatycznie na Gran Canarii

by Tomek
0 comment

Jak pewnie spora część Polaków, bardzo lubimy Wyspy Kanaryjskie. Pozwalają oderwać się od jesiennej i zimowej rzeczywistości bez tras long-haul. Są znośne budżetowo, ale i logistycznie. Ma się wrażenie, że wciąż jest się blisko domu. Duże znaczenie ma dla nas również fakt, że to wciąż “nasza” Hiszpania. Inna geograficzne, kulturowo, trochę językowo, ale wciąż Hiszpania.

Na Gran Canarię w 2021 udaliśmy się po raz czwarty. Mieliśmy okazję pierwszy raz odwiedzić wyspę w 2009 roku, wróciliśmy rok później. Następnie po długiej przerwie – już z Julią i z rodzicami – polecieliśmy tam w 2016 roku, gdy Julia miała 7 miesięcy. Specyficzne jest to, że wyspa z każdą wizytą robiła na nas coraz lepsze wrażenie. Tym bardziej skusiła nas na kolejną jesienną wizytę.

Gran Canaria to trzecia wyspa całego archipelagu co do wielkości. Wyprzedza ją oczywiście Teneryfa, ale też – nieznacznie – Fuerteventura. Ma bardzo charakterystyczną rzeźbę terenu – góry będące pozostałością wulkanu sięgające 2 tys. m.n.p.m. na środku, bardzo zróżnicowane wybrzeże dookoła. Podobnie jak na Teneryfie – surowe na zachodzie, wilgotne na północy i bardzo suche na południu.

Stolicą wyspy jest Las Palmas, miasto będące jednocześnie stolicą całego archipelagu. O ile Teneryfa jest najbardziej zaludnioną wyspą, o tyle to Las Palmas jest największym pod względem ludności miastem – populacja 400.000 jest 2x większa niż w Santa Cruz de Tenerife.

Historia lotniska LPA ma bardzo smutną rysę w swojej historii – w marcu 1977 roku ogłoszono na nim alarm bombowy, w efekcie czego samoloty lądowały na sąsiedniej Teneryfie, i to małym lotnisku TFN. To tam ze względu na splot kilku czynników (mgła, błąd pilota, błąd wieży

ruchu) doszło do największej w historii lotnictwa katastrofy – zderzenie 2 pasażerskich samolotów pozbawiło życie 583 osoby.

Od tego czasu na szczęście nie doszło do żadnej lotniczej tragedii, a lotnisko na Gran Canarii jest bardzo popularne, będąc m.in. hubem lokalnych kanaryjskich linii lotniczych.

Napisałem wyżej o zróżnicowaniu wybrzeża. Zachód to surowy klimat z pięknymi klifami, północ jest bardziej wilgotna od południa, gdzie – podobnie jak na Teneryfie – skupia się turystyka wyspy.

Dunas de Maspalomas

Na południowym krańcu wyspy znajduje się nasza ulubiona atrakcja turystyczna – rezerwat przyrody z wydmami wznoszącymi się na 15 metrów wysokości. Wydmy zajmują obszar kilku kilometrów kwadratowych. Graniczą od strony zachodniej z Maspalomas – turystycznym resortem składającym się z dużych ośrodków hotelowych. Od wschodu graniczą z największą turystyczną miejscowością wyspy – Playa del Ingles, za którą szczerze pisząc nie przepadamy. Dużo w niej betonu, mało atrakcji. Kontrastuje mocno z pięknymi wydmami.

Mimo, że wyspę odwiedziliśmy 4 razy i za każdym razem trafialiśmy na wydmy, dopiero przy okazji ostatniej wizyty udało nam się odwiedzić je w środkowej jej części. Pojechałem tam na wschód słońca i było to fantastyczne przepiękne doświadczenie. Wcześniej zawsze podchodziliśmy do wydm od strony Maspalomas i wprawdzie wrażenia też były świetne, to jednak jest to część mocniej “zadeptana” przez ludzi. Ogólnie trudno oprzeć się wrażeniu, że miejsce aż się prosi o trochę wolności od ludzi, natomiast wciąż jest bardzo piękne i bezwzględnie warte odwiedzenia.

Playa de Amadores

To plaża zlokalizowana 20 km na zachód od Playa del Ingles. Sztuczna – uformowana jest dzięki piaskowi importowanemu prosto z Sahary. Po obydwóch stronach plaży rozłożono naturalne głazy, dzięki czemu powstała zatoka zabezpieczona przed większymi falami. Dzięki temu zabiegowi zatoka jest spokojna, a plaża stanowi świetne miejsce dla zabawy i rekreacji dla rodzin z dziećmi. Piasek zapewnia piękny kolor wody. Nad zatoką położonych jest kilka ciekawych hoteli, m.in. sieci Gloria (nie polecamy) oraz Riu (polecamy bardzo!).

Puerto de Mogan

Jedziemy dalej na zachód 🙂 Tym razem 12 km, do końca drogi GC-1. Docieramy do Puerto de Mogan, bardzo malowniczej miejscowości. Znajduje się tu plaża, choć niczym się nie wyróżnia, w przeciwieństwie do starówki i mariny. Pełne kwiatów w wąskich uliczkach przy śnieżnobiałej elewacji budynków z kolorowymi dodatkami, robi świetne wrażenie. To jedno z najpiękniejszych miejsc na wyspie, uwielbiamy tam wracać.

Puerto de las Nieves

Tym razem zmienimy kierunek – mała mieścina portowa znajduje się na północnym zachodzie wyspy. Dotrzeć można z południa wyspy na 2 sposoby – krętymi drogami z południowego zachodu bądź objeżdżając całą wyspę wschodem. To drugie rozwiązanie jest szybsze i bardziej komfortowe, choć na pewno mniej malownicze. My dotarliśmy tam tylko raz, przy okazji pierwszej wizyty na wyspie, w listopadzie 2009 roku. To, co wyróżnia tę cześć wyspy, to wyjątkowy kolor wody – ma ciemnoniebieski krystaliczny odcień. Plaża jest kamienista, choć zdecydowanie piękna.

Mirador del Balcón

To punkt widokowy ulokowany w drodze do Puerto de las Nieves. Widok na surowe skały wybrzeża tworzącą specyficzne trójkątne formacje robią świetne wrażenie. Wieje. Zawsze. Mocno 🙂

Degollada de la Yegua

Zazwyczaj górskie atrakcje Kanarów są słabo dostępne, a już na pewno u niektórych kierowców wywołać mogą spory dyskomfort. Punkt widokowy, o którym piszę, jest pod tym względem dość nietypowy – fantastyczne widoki są dostępne niespełna kwadrans drogi od Playa del Ingles. “Low hanging fruit”, można byłoby rzec 🙂 Warto na pewno tam się zatrzymać, można poczuć klimat centralnej Gran Canarii.

Gran Canaria jest wyspą pełną kontrastów, nazywana mikro-kontynentem. Nas przy pierwszej wizycie nie urzekła, natomiast kolejne pozwoliły nam bardzo polubić wyspę. Dla nas pozostaje nieodkryta środkowa część wyspy, przez którą tylko raz kiedyś przejechaliśmy przy słabych warunkach pogodowych. Świetne jest to, że południe zapewnia super pogodę praktycznie cały rok. Wyspa godna polecenia, sami – mam nadzieję – wrócimy ponownie 🙂

You may also like

Leave a Comment